O mnie

Grzegorz Korytowski

Nigdy nie byłem profesjonalnym muzykiem, chociaż ukończyłem sześć klas nauki gry na fortepianie. Od dziecka byłem jej zagorzałym pasjonatem, dzięki ojcu, który nauczył mnie słuchać wszystkiego. Gdzieś tak na początku lat 80-tych zacząłem pisać teksty i komponować.

Wszystkie utwory trafiły do szuflady, chociaż od 20 lat obiecywałem sobie, że kiedyś je nagram. I tak się w końcu stało. Płyta „Zanim odejdę” zawiera 11 piosenek z ostatnich 10 lat. To, że powstała wydaje się być dziwnym splotem okoliczności i znaków. Zawsze wydawało mi się, że mam jeszcze na nią czas i w momencie kiedy zacząłem ten projekt realizować, dowiedziałem się, że istnieją okoliczności, nazwijmy je ogólnie medycznymi, które mogą spowodować, że tego czasu już nie będzie. Na szczęście wszystko się pozytywnie wyjaśniło, ale tytuł płyty zyskał drugie dno, chociaż pierwotnie opisywał „tylko” rozterki sercowe jednego z moich przyjaciół.

Lubię śpiewać, jak pewnie większość z nas, ale nie jestem fanem własnych wykonań. Stąd wziął się pomysł zaproszenia artystów, których darzę wielkim szacunkiem i którzy w moim odczuciu „pasują” do poszczególnych utworów. Są tu wykonawcy młodzi, na dorobku i dojrzali, z określonym genre. Nick Sinckler i Piotr Dymała to piękne i charakterystyczne wokale, pasjonaci stojący u progu swoich karier. Lena Piękniewska łączy eteryczną delikatność i głębię. Julia Rosińska krążąca z jazz`ującą swobodą między piosenka kabaretową i poetycką. Grzesiu Kopala – multitalent wokalno-gitarowy, który wymyśla cudowne, wielogłosowe konstrukcje a do tego umie je pięknie wykonać. Michalina Brudnicka to młoda, śpiewająca aktorka o głosie będącym niesamowitą mieszanką krainy łagodności i rocka. No i Kuba Badach: chylę przed nim czoło za jego doskonałość. Zawsze byłem jego wielkim fanem i czuję się zaszczycony, że zechciał z nami zaśpiewać.

Myślę, że pomimo mojego wieku (52 lata) i faktu, że za chwilę będę już dziadkiem dwojga wnucząt, to jeszcze trochę potrwa „zanim odejdę” i mam nadzieję stworzyć jeszcze kilka utworów. Pisanie piosenek w moim przypadku to proces z konieczności długotrwały. Jako inżynier z wykształcenia, na co dzień pracuję w swoim zawodzie i siłą rzeczy moją muzyczną pasję realizuję w chwilach wolnych, a tych nie ma niestety za dużo. Myślę, że gdybym spotkał złotą rybkę, która miałaby spełnić tylko jeno życzenie to życzył bym sobie więcej czasu.